Czyli krokiety z kaszy gryczanej. Czy wiecie że kasza gryczana uważana była kiedyś za ziarno pogańskie? Polacy nazywali ją tatarką, gdyż jej pojawienie się na stołach kojarzyło się z najazdem Tatarów. Niegdyś królowa polskich stołów, wyparta przez ziemniaki, dziś wraca do łask 🙂 I na naszą korzyść, bo jest skarbnicą minerałów i witamin a przede wszystkim białka. Na dodatek jest pyszna i można ją jeść i mieszać nawet z owocami, bo zbożem nie jest.
Kasza gryczana zawiera więcej białka niż pszenica, proso i kukurydza. Białka te pomagają w tworzeniu się przeciwciał, wpływają na prawidłowy poziom cukru we krwi i przyspieszają gojenie się ran oraz biorą udział w produkcji elastyny i kolagenu. Już 100 gram gryki dziennie zaspakaja nasz organizm w aminokwasy egzogenne, których nasz organizm nie jest w stanie wytworzyć.
Na jedzeniu gryki skorzysta nasz układ pokarmowy, ponieważ błonnik w niej zawarty umożliwia prawidłowe oczyszczanie i utrzymanie w dobrej kondycji naszego „drugiego mózgu”, bo tak dzisiaj się mówi zwłaszcza o jelicie cienkim. Błonnik zawarty w kaszy gryczanej pobudza przewód pokarmowy i przyśpiesza pasaż jelitowy zapobiegając zaparciom, wiąże wodę i kwasy żółciowe. Kasza gryczana skutecznie też zaspakaja uczucie głodu.
Te małe ziarenka zawierają bogaty zestaw soli mineralnych. Są bogate między innymi w magnez, żelazo, wapń i mangan. W tym składzie świetnie dbają o włosy, mózg, serce i układ nerwowy. Witaminy z grupy B uszczelniają naczynia krwionośne, pomogą przy trądziku różowaty i przy cerze naczynkowej. Znajdziemy w nich witaminę E- silny przeciwutleniacz oraz kwas foliowy bardzo potrzebny w ciąży. Flawonoidy czyli rutyna, kwercetyna i pelargonidyna to silne związki odmładzające nasz organizm i wzmacniające układ immunologiczny. Gryka awiera lecytynę która poprawia samopoczucie. Do tego nie zawiera glutenu i ma średni indeks glikemiczny. I żeby nie było za mało odkwasza organizm, ponieważ działa alkalizująco na nasz ustrój. Myślę, że tyle wystarczy aby po nią sięgać 🙂
Naleśniki z kaszy gryczanej są przepyszne i niczym nie odbiegają od naleśników tradycyjnych. Ciasto, które zrobicie musi być dość rzadkie, aby naleśniki wyszły cieniutkie. Nie bójcie się więc rozcieczenia ciasta wodą, jeśli przyjdzie taka potrzeba. Metodą prób i błędów ( jeżeli dojdziecie do wniosku, że jeszcze naleśnik jest za mało cienki dodajcie pomału wody. Do smażenia używam tłuszczu tylko przy pierwszym naleśniku, jeżeli macie patelnię nie przywierającą ( np. ceramiczną) kolejne naleśniki możecie smażyć bez tłuszczu. Świetnie smakują i są chrupiące gdy przysmażymy je z farszem. No to do dzieła 😉