Śliwki, ale takie prosto z drzewa, takie, które spadną, czekając na chętnego. Jest wyścig, kto pierwszy, mrówka, osa, czy ja. Słodziutkie, mięciutkie i nadzwyczaj soczyste. I co zadziwiające, jeśli znajdę uszkodzoną przez wyżej wymienione, te zawsze są najsłodsze i najbardziej soczyste, skąd one to wiedzą ? Wiesz o czym mówię? Wiele osób mi mówi, że takich nie lubi, że najlepsze są twarde… mniej słodkie… i, nie rozumiem, czy tylko takie śliwki można kupić? Ja dziękuję, takich nie jadam, ale gustów ponoć się nie krytykuje. Wiem, że do takich pod drzewem nie każdy ma dostęp, ale popyt goni podaż, więc mamy na bazarach to, co mamy.
Śliwki fioletowe są lekko ochładzające, a żółte neutralne. Smak mają słodko-kwaśny. Zawierają dużą ilość pektyn, które to skutecznie leczą zaparcia. Stosowane w przypadku chorób wątroby, jak marskość, powiększenie wątroby, nadmiaru gorąca w wątrobie. Bardzo dobrze wpływają na osoby, które z racji dolegliwości wątrobowych, mają zahamowania emocjonalne i rozstroje nerwowe. Uspokoją też układ nerwowy, a to dzięki dużej zawartości witamin z grupy B. Koją serce. Można w nich znaleźć sporo przeciwutleniaczy, wspomaganymi przez wiele ważnych minerałów, takich jak żelazo, potas, magnez, wapń czy fosfor. Dieta bogata w śliwki chroni nas przed cukrzycą, zawałami czy nowotworami.
Z trawieniem śliwek mogą mieć problem osoby o słabym układzie trawiennym i z wrzodami żołądka. Osoby mające problemy z wchłanianiem wapnia, również powinni z umiarem spożywać te owoce.
Dziś polecam dynię w cudownej okrasie, z dodatkiem słodko- kwaśnej śliwki, neutralizującej słodycz pieczonej cebuli i dyni. Pychota 🙂